Tren -1 Podnoszę oczy - ciemno, Obracam się w lewo, w prawo, - tak samo, nic się nie zmienia. Moje ciało biedne, bezwładne, Lodowaty nos, złożone ręce, Dałabym całe złoto, całe pieniądze, Wszystko co niepotrzebne i ziemskie, Za ten widok straszny? Co robić? Próbowałam wyjść, Nie mam anielskich skrzydeł. Próbowałam dzwonić na komórkę, za ciężka. Brak mi ludzkiej siły i samozaparcia. Brak mi? siły tarcia! Napiszę tren! - krzyknęłam nagle - Ludzie pospadali z łóżek. - O kim? O takiej jednej, bardzo do mnie podobnej, tego samego imienia, nazwiska? Co w tym dziwnego? Czyż nie jestem umarła? Czyż nie zasługuję? Dzisiaj jest środa, jutro czwartek, a może na odwrót, nieważne! Ważne, że teraz już jestem martwa, a byłam wspaniała, genialna cudowna, Piękna, przede wszystkim posłuszna i skromna, bogobojna, żadnych wad, Istota idealna, czystej myśli, czystego słowa? Z uśmiechem na twarzy pomagałam biednym, Pożyczałam pieniądze sąsiadce, Śpiewałam kołysankę córce, Taką wesołą, o dwóch szarych kotkach. Żal mi was ludzie! Jesteście tacy bezbarwni, tacy identyczni? Tak samo codziennie śpieszycie do pracy! Żal mi ciebie świecie! Jesteś teraz taki pusty, taki bezsensu? Jak mrowisko bez mrówki! Jednej mrówki z miliona.

  • poprzedni
  • spis treści
  • następny