Tren II Jechałam tramwajem. Wysiadłam, usiadłam na wskazanej ławce. Wszyscy byli smutni, ponurzy, przygnębieni. Przybrani w długie czarne suknie, dopięte na ostatni guzik ciemne garnitury. Po co im tyle chusteczek? Epidemia kataru? Nie, nie. Oni płaczą. Płaczą jak dzieci, jak Julka z przedszkola. ?Beksalala? - chciałam krzyknąć, ale nie krzyknęłam, Złożyłam ręce, wzniosłam ku górze, do anioła stróża. Msza była dłuższa niż zwykle. O mojej cioci i, i o tym jak kłamią dorośli. Kilka godzin mi mama tłumaczyła wczoraj, że ciocia odeszła, umarła, już jej nie ma z nami. Komu wierzyć? Komu ufać na tym świecie? Gdzie szukać prawdy? Kiedy ksiądz odwrotnie, głośno, przy użyciu dzwonów mówi, że ciocia nadal żyje, nawet bardziej, lepszym życiem. Zupełnie sama zapaliłam świeczkę, Bez niczyjej pomocy! Otarłam kilka razy o pudełko! Błysnęło, zapachniało dymem! Jak miniaturowe Słońce! Udekorowałam grób, kwiatami. Przysłuchałam się uważnie słowom nowej, wcześniej nie znanej modlitwy. Ciociu zapraszam cię do nas do domu, Ugotuję dla ciebie ciasto i zaśpiewam piosenkę! Przyjdź, bez względu na porę, bez względu na dzień tygodnia. No odpowiedz! Czemu milczysz?

  • poprzedni
  • spis treści
  • następny